Skąd On się właściwie wziął? Nie przyleciał przecież z kosmosu. Ma swoją rodzinę. Ma dobre pochodzenie. Jego ojciec miał dobrze płatny zawód. Choć nic nie mówi o tym jak Mu się żyło zanim zaczął wędrówkę, to wiemy, że historia Jego rodziny jest długa i skomplikowana. Dobry scenariusz na niejeden film. Pamiętam jak kiedyś, jak się gdzieś zatrzymaliśmy, szukała Go matka. Akurat wtedy przemawiał. Powiedział nam, że to my jesteśmy Jego matką, braćmi i siostrami. Skoro tak, to historia Jego rodziny staje się moją historią. Jestem synem Dawida i synem Abrahama. Nie ja się włączyłem w tę historię. On mnie w nią włączył. Zresztą, nie tylko mnie.
Ale co to właściwie zmienia? Każdego dnia mam bardziej prowizoryczne sprawy do załatwienia niż dedukowanie z Jego słów i historii Jego życia, że jestem synem Dawida i Abrahama. Są to wielkie słowa, które z trudem mieszczą się w moim małym, prowizorycznym, często zakurzonym, życiu. Ilość tych „wielkich słów”, które słyszę wokół siebie, jakoś nie wydają mi się pasować do codzienności. Większa część dnia wypełniona jest tysiącami ulotnych spraw. Graliście kiedyś w Super Mario? Trzeba tam było czasem przejść po kostkach, które po dotknięciu spadały w przepaść. Żeby nie spaść z nimi, trzeba było iść sprawnie do przodu i nie zatrzymywać się. Trochę się tak czuję jak idę przez życie. Wszystko, co spotykam na drodze po dotknięciu rozpływa się w tym, co zwykliśmy nazywać przeszłością. Żeby nie spaść w przeszłość, muszę iść dalej. Rzadko zwracam się bezpośrednio do ciebie, czytelniku, ale chciałbym ci powiedzieć: cokolwiek cię w życiu spotkało, dobrego lub złego, cokolwiek – nie zatrzymuj się. Idź do przodu, żebyś nie spadł w przeszłość. My należymy do przyszłości. I to nam gwarantuje pochodzenie od Dawida i Abrahama, w które zostaliśmy razem włączeni. Dlaczego? Bo ci, którzy już spadli w przeszłość, jak i my, którzy jeszcze chodzimy po tej ziemi, dostaliśmy obietnicę, że wstaniemy, podniesiemy głowy i pójdziemy dalej. A teraz, po tych wielkich słowach, czas zrobić porządek na biurku.
Mówienie zawsze jest wysiłkiem i niczego człowiek nie zdoła powiedzieć do końca. (Koh 1,8)
Mateusz napisał:
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem króla Dawida.
Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego.
Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem.
Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń. (Mt 1,1-17)