Wędrówka to leitmotive całej Biblii. Mamy z nią do czynienia już przy wygnaniu pierwszych ludzi z ogrodu rajskiego. Trudno jednak mówić w tym przypadku o wędrówce, była to raczej tułaczka. Za pierwszego biblijnego wędrowca uznajemy Abrahama. Jednak to Terach, ojciec Abrama, rozpoczyna wędrówkę z Ur Chaldejskiego do ziemi Kanaan. Wszystko dzieje się w krytycznym momencie dla jego rodziny, która nie dociera tam, gdzie chciał dojść Terach. Co stanęło im na przeszkodzie? Dlaczego się zatrzymali?
Terach miał trzech synów: Abrama, Nachora i Harana. Ten ostatni miał syna, Lota. W Ur umarł Haran. Śmierć syna musiała pogrążyć Teracha w żałobie i kto wie, czy nie była impulsem do wyruszenia z Ur. Narrator nic nie wspomina o powodach, dla których Terach opuszcza swoje rodzinne strony. Jednak w drodze do Kanaanu niespodziewanie się zatrzymuje i osiedla w Charanie. Zmarły syn Teracha nazywał się Haran, po hebrajsku הרן, a miasto do którego przybyli Charan, po hebrajsku חרן. Jak dobrze przyjrzymy się tym dwóm hebrajskim słowom, to zauważymy, że różni je tylko bardzo mała kreseczka w pierwszej spółgłosce (pamiętajmy, że w języku hebrajskim słowa czytamy od prawej do lewej). Terach wewnętrznie umarł z beznadziei, docierając do miasta, które przypominało mu stratę syna. Wraz z Terachem cała rodzina symbolicznie żyła w cieniu śmierci.
To właśnie stamtąd, z tej „ciemnej doliny” (Ps 23,4), Bóg wzywa Abrama: „idź! wyjdź!”, po hebrajsku לך־לך, co można też przetłumaczyć jako „wyjdź ze względu na ciebie”, jakby Bóg chciał powiedzieć, „uciekaj stąd, gdzie wszyscy tkwicie w śmierci”. Bóg obiecał Abramowi potomstwo, czyli życie, a przecież wiemy, że zarówno Sara, jak i ziemia, do której dotarł Abram, były bezpłodne. Sara nie rodziła dzieci, a w Kanaanie panował głód. Z takim bagażem doświadczeń nie dziwi nas, że Abraham stał się ojcem wszystkich wierzących, ufając w to, że Bóg z beznadziei śmierci wprowadzi go na drogę, która poprowadzi w stronę życia.